Mike McCready występował wczoraj ze swoim projektem ubocznym Flight To Mars gromadząc fundusze na rzecz CCFA – organizacji pomagającej chorym na chorobę Leśniowskiego-Crohna. Jak zwykle przy takiej okazji gitarzysta Pearl Jam udzielił kilku wywiadów. Rozmowy dotyczyły głównie doświadczeń McCready’ego z chorobą Leśniowskiego-Crohna, ale przy okazji Mike zdradził jak idą prace nad nowym albumem Pearl Jam.
„Wydało się”, że producentem nowej płyty będzie Brendan O’Brien. Postać to bardzo znana: O’Brien współpracował z wieloma znamienitymi muzykami. Wśród jego najnowszych dokonań można wymienić chociażby Audioslave czy Bruce’a Springsteena, obecnie Brendan zajęty jest współpracą z legendarnym AC/DC.
Ale O’Brien to także „stary znajomy” Pearl Jam, producent wszystkich ich albumów od „Vs.” do „Yield”. Był on też odpowiedzialny za dźwięk w nowszych dokonaniach zespołu – już nie produkował, ale miksował większość utworów. Niektórzy się ucieszą, że „wraca stare”, inni zmartwią, że rewolucji na kolejnym krążku Pearl Jam raczej nie będzie. McCready zaznacza jednak, że zespół chce by nowy materiał „wyróżniał się” i dlatego nagrania mogą potrwać trochę dłużej niż zwykle – może rok, a może nawet dwa lata. Do tej pory (jedna sesja nagraniowa) zespół pracował nad pięcioma pomysłami/kawałkami. Po drodze jest jeszcze letnia trasa koncertowa po USA (póki co żadne kolejne tournee nie jest planowane), projekty uboczne (sporo newsów o tym ostatnio) i sprawy prywatne (kolejny potomek w drodze – zgadnijcie czyj), a także inne zobowiązania O’Briena (wspomniany album AC/DC). McCready zapewnia, że nowy album Pearl Jam to nie będzie kolejne „Chinese Democracy” (album Guns’n’Roses nagrywany od prawie piętnastu lat), ale nie spodziewajmy się, że pojawi się szybko.