Przypominamy, że już jutro Pearl Jam wystąpi u Conana O’Briena. Tymczasem garść informacji mniej lub bardziej potwierdzonych.
28. maja zespół zagrał w klubie Showbox w Seattle. Do środka zaproszono kilkaset (podobno przypadkowych) widzów. Na miejscu okazało się, że ich rolą będzie statystować w nagraniu wideo do nowej piosenki zespołu. Wszyscy podpisali zobowiązania o zachowaniu poufności ale – jak to często w internecie bywa – i tak wszystko się wydało.
Reżyserem nagrania był Cameron Crowe, czyli znany hollywoodzki reżyser (m.in. „Singles” i „Vanilla Sky”) i dobry znajomy Pearl Jam. Crowe kręci/będzie kręcił dokument o zespole, który to dokument ma ujrzeć dzienne światło w dwudziestą rocznicę powstania kapeli. Na razie nie wiadomo czy nakręcony materiał trafi do tego filmu, czy nie. Wiadomo, że zespół zagrał jakieś dziesięć razy nowy kawałek (oraz „Sonic Reducer” i coś wolniejszego). Wiadomo, że ten nowy kawałek jest żwawy i wpadający w ucho. Wiadomo, że opowiada o ciężkich czasach. Wiadomo, że tekst refrenu leci mniej-więcej tak: „Something’s going on, Yeah yeah yeah yeah”. Skąd wiadomo? Ano wyciekł ów kawałek do internetu. Jakoś jest fatalna, a TenClub ściga wszystkie linki – czyli w trzech słowach: lepiej poczekać na Conana. Aha, wieść gminna niesie, że tytuł tegoż utworu to „The Fixer”.
Na koniec kontrowersyjna sprawa. Sponsorem całej imprezy w Showboksie była sieć sklepów Target. I zachodzi podejrzenie, że efekt tego nagrania posłuży jako reklama tak albumu jak i sieci handlowej. Dlaczego tak? Bo album ma być dostępny w Stanch tylko w TenClubie i w sklepach Target. OK, Guns 'n Roses tak robią, Rolling Stonesi tak robią, nawet Sonic Youth tak robi… Ale żeby Pearl Jam? Zespół, który kiedyś słynął z tego, że robił wszystko żeby zejść do podziemia? Ta sprzeczność przekazu raczej nie umknie uwadze recenzentów ;) A przecież są mniej kontrowersyjne metody na podreperowanie domowego budżetu. Np. niejaki Trent Reznor nagrał niedawno kilkanaście przeciętnych kawałków, większość rozdał za darmo, nie uciekał się do sprzedaży tego w Biedronkach, nie sprzedawał dzwonków do Simplusa, a i tak został bohaterem internetu i zarobił na całej operacji miliony (z resztą jak najbardziej zasłużenie). Trochę szkoda, że Pearl Jam nie poszło tą drogą.