Set: “Rearviewmirror”, “Animal”, “Hail, Hail”, “Corduroy”, “Given to Fly”, “World Wide Suicide”, “Elderly Woman Behind The Counter In A Small Town”, “I Am Mine”, “Lukin”, “Even Flow”, “Comatose”, “Nothingman”, “State Of Love And Trust”, “Spin The Black Circle”
Bis: “Severed Hand”, “Leatherman”, improwizacja, “Daughter” / “Another Brick In The Wall, Part 2″ (Pink Floyd), “Whipping”, “Black”, “Jeremy”
Bis 2: “Indifference”
Czwarty występ Pearl Jam w Polsce już za nami. Przypomijmy jak to się wszystko odbyło.
Relacja
Impreza miała miejsce na Stadionie Śląskim. Przyznajmy uczciwie, że Pearl Jam nie do końca pasował do takiej scenerii – z telebimami, olbrzymią sceną, tysiącami przypadkowych ludzi. Muzyka się obroniła, ale atmosfera i przebieg koncertu były bardzo nietypowe jak na ten zespół. Przed główną gwiazdą wieczoru wystąpiły trzy inne grupy. Pierwszy był Gutierez – zdeklarowani fani Pearl Jam, sympatyczna debiutująca kapela – ich występ nie był może powalający, ale nikogo też nie rozczarował. Potem scenę zajęła COMA – znany polski zespół rockowy. Ich występ zebrał różne opinie, nawet wśród fanów tej kapeli. Po polskich supportach przyszła pora na gwiazdę: Linkin Park. Jak sami przyznali – podziwiają Pearl Jam i w przyszłości chcieliby być tam gdzie zespół z Seattle. Mimo diametralnie różnej muzyki i publiczności obyło się bez większych zgrzytów.
Pearl Jam wszedł na scenę z paronasto-minutowym opóźnieniem spowodowanym przede wszystkim późnym przybyciem ciężarówek ze sprzętem. Około godziny 21:30 światła zgasły (podświetlone były tylko elementy scenografii), a z głośników wydobyły się dźwięki “Master/Slave”. Za chwilę na scenę wkroczył zespół. Zaczęło się od niespodzianki: “Rearviewmirror”. Ostatni raz ta piosenka otwierała koncert Pearl Jam około siedem lat temu. Gitarowy jam w środku utworu nie należał do najdłuższych, ale nie był też zupełnie krótki. Taki w sam raz. Zespół kontynuował mocne uderzenie piosenkami: “Animal” i “Hail, Hail”. Potem “Corduroy”, ale jeszcze wcześniej przywitanie Veddera z fanami. I to po polsku.
Eddie Vedder gadający po polsku (video)
Ciężko zrozumieć? Oto co udało nam się rozszyfrować:
Dobry wieczór Chorzów.
Nie każdego dnia jedziemy przez las by dojechać na koncert. Dziękujemy, ze tu z nami jesteście skądkolwiek jesteście.
I, i, i jeśli to ok będę dalej mówić już po angielsku żeby nie mówić niczym pięciolatek.
Tutaj można zobaczyć jak w jaki sposób Vedder zapisał sobie tę przemowę.
Kiedy zespół miał zacząć kolejną piosenkę Ed Vedder zmienił plan – grupa zagrała “Given To Fly”. Czyżby miała się powtórzyć sytuacja z 2000 roku w Spodku, kiedy Pearl Jam ustalał setlistę na bieżąco? Potem Vedder nawiąże do tamtego wydarzenia mówiąc o jednym z najbardziej pamiętnych koncertów w historii zespołu. Tym razem miejsce jest inne, ale niepełne trybuny olbrzymiego stadionu sprawiają podobne wrażenie jak wypełniony w jednej trzeciej Spodek 16. czerwca 2000 roku.
Eddie Vedder dziękuje za drugi koncert w Spodku (video)
Czas na spokojeniejsze kawałki – kolejno: “Elderly Woman Behind The Counter In A Small Town” i “I Am Mine”. Ale uspokojenie trwało krótko – trio “Lukin”, “Even Flow” (oczywiście z solo gitarowym i perkusyjnym), “Comatose” było jak kanonada. Zaraz po niej niespodzianka: “Nothingman”. Vedder zapowiadając tę piosenkę powiedział, że przez wczorajszy wieczór w Monachium (a dokładniej przez świetnych monachijskich fanów i brak snu) ma problemy z głosem i potrzebuje pomocy publiczności. Oczywiście ta pomogła i chóralnie odśpiewała kilka partii piosenki.
Fragment piosenki „Nothingman” zagranej w Chorzowie (video)
Po balladzie powrót do mocniejszego uderzenia: “State Of Love And Trust” (rozpoczęty od riffu z “We Won’t Get Fooled Again” The Who) i “Spin The Black Circle”. Przy tej drugiej piosence zespół po prostu szalał na scenie – McCready i Ament ganiali się nawzajem. Potem wydarzyło się coś zupełnie niezrozumiałego. Zgasły światła, na scenie pozostał tylko zagubiony Ed Vedder… Rozejrzał się wokół i gdy zobaczył, że zespołu nie ma szybko uciekł za kulisy. Okazało się, że doszło do awarii świateł. Niewymuszona przerwa oddzieliła główny set od bisów. Pearl Jam powrócił po… zaledwie kilkudziesięciu sekundach. Zagrali “Severed Hand” poprzedzone było nagranym w studiu wstępem (takim jak na albumie “Pearl Jam”). Po piosence z najnowszego albumu rarytas: “Leatherman”. Na kolejny wyjątkowy kawałek nie trzeba było długo czekać – tym razem zespół zagrał zupełnie coś nowego. Improwizację, a może jakiś fragment większej całości?
Kolejna piosenka, “Daughter”, już takim rarytasem nie była, ale tym bardziej spodobała się publiczności. Vedder okrasił końcówkę wokalną zabawą z publicznością i fragmentem drugiej części “Another Brick In The Wall” z repertuaru Pink Floyd. Frontman Pearl Jam nie omieszkał nawiązać do prezydenta USA zmieniając tekst utworu na “President Bush, leave this world alone”. Wyraźnie podekscytowany reakcją publiczności wykonał w jej stronę jeszcze jeden ukłon, a dokładniej rzecz ujmując – do jednego z widzów. Był nim Jason z USA, dla którego był to setny koncert Pearl Jam. Udało mu się wręczyć Vedderowi kartkę z tą informacją (było tam hasło: “sto koncertów – setki przyjaciół”), a ten odwdzięczył się możliwością wyboru piosenki… Nie bez trudu frontman Pearl Jam dosłyszał z tłumu tytuł wybranego przez Jasona utworu i zaraz powiedział: “This boys wants a whipping.” Była to oczywiście zapowiedź piosenki “Whippin’”. Jak mówił po koncercie sam Jason jest to jego ulubiony kawałek, a że przez te sto koncertów słyszał praktycznie wszystkie rarytasy nie chciał ryzykować utworu, którego Pearl Jam może nie mieć przygotowanego.Po tym sympatycznym wydarzeniu nastąpiła kulminacja koncertu: odśpiewane chóralnie przez publiczność “Black” i “Jeremy”. Pierwsza piosenka udekorowana tagiem “We belong together…”. Kto w tym momencie patrzał na telebimy widział może wniebowziętych ludzi. “Jeremy” to chyba utwór Pearl Jam najbardziej rozpoznawalny wśród Polaków. Nic dziwnego, że Vedder dużą część piosenki zostawił do odśpiewania publiczności (ból gardła, o którym wspomniał wcześniej też mógł mieć znaczenie).
Za chwilę zespół zniknął ze sceny – ale tylko na moment. Po parunastu sekundach powrócili. Wśród przygaszonych świateł Vedder pożegnał się z publicznością, przeprosił, że muszą już kończyć, podziękował Linkin Park “za to, że byli głośni”, obiecał wrócić po krótszej niż ostatnia przerwie i zagrać dłużej. Rozstanie wyglądało zupełnie jak na Torwarze w Warszawie jedenaście lat temu – zespół zagrał “Indifference”. Vedder nie mógł sobie przypomnieć pierwszego wersu, ale to tylko dodało uroku temu wykonaniu. Utwór zabrzmiał wręcz magicznie – pod otwartym niebem, wśród olbrzymiego tłumu fanów.
“Indifference” z Chorzowa (video)
Niestety to rzeczywiście był koniec koncertu. Zupełnie nietypowy, po zaledwie dziewiędziesięciu minutach grania, inny od oczekiwanego. Potem okazało się, że zespół planował to inaczej – z setlisty wykreślono m.in. “Ghost”, “Alone”, “Not For You”, “Alive”, “Soon Forget” i/lub “You’ve Got To Hide Your Love Away”, “Rockin’ In The Free World”, “Yellow Ledbetter”. Dlaczego tak? Chyba zawiodła organizacja, i to od strony ekipy Pearl Jam (spóźnienie ciężarówek, problemy ze sprzętem podczas koncertu). Jak podaje Polska Agencja Prasowa zespół już na środę zaplanował wylot do Włoch – to pewnie też miało jakiś wpływ na takie, a nie inne zakończenie tego wieczora. Tak czy inaczej pozostało po tym koncercie dużo miłych wspomnień, pewnie kilka niemiłych (straszny ścisk na płycie) i duży, duży niedosyt.
Video
Filmiki z Chorzowa na YouTube
Wybrane przez nas co lepsze filmy z listy z linka powyżej
tvn24.pl (video z fragmentem piosenki „Corduroy”)
Projekt “DVD z Chorzowa”
Audio
Na razie dostępne jest jedno nagranie, średniej jakości.
Źródło: Panasonic RP-VC201E-S > iRiver iFP-890 (trybuny)
Do ściągnięcia z:
Sendspace
Megaupload
Rapidshare, część 1.
Rapidshare, część 2.
Zdjęcia
Prasa
Życie Warszawy
Gazeta Wyborcza
Dziennik Zachodni
Rzeczpospolita.pl (dostęp płatny)
cgm.pl
dziennik.pl
Tagi: Europa 2007, koncert w Polsce, koncerty, media, setlista, video